Nie każdy odważyłby się zrobić to, co położna Marta Śliwowska z Kliniki Neonantologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Kobieta nie tylko zaopiekowała się żyjącą w skrajnym ubóstwie samotną matką, lecz także zebrała dla niej pokaźną sumę pieniędzy i postarała się, by otrzymała nowe mieszkanie. Oto, jak wyglądała sytuacja.
Pszczołom na ratunek. Odkrycie naukowca z Białegostoku może uratować miliony owadów
O godz. 4.20 pacjentka szpitala urodziła dziecko. Niespełna 4 godziny później, tego samego dnia, chciała się już wypisać do na żądanie i autobusem, z niemowlakiem na rękach, wrócić do domu pod Białymstokiem. Wtedy pani Marcie zapaliła się czerwona lampka.
Położna przeprowadziła wywiad środowiskowy, dowiadując się, że kobieta mieszka w pustostanie, bez wody, z dwójką dzieci. Nie chciała pozwolić, by pacjentka wróciła do takich warunków z niemowlakiem. Odwiozła ją i noworodka do domu, zorganizowała na szybko pomoc, jedzenie oraz zrzutkę w Internecie. Dzięki tej ostatniej w dobę zebrała ponad 16 tys. zł.
To jednak nie koniec historii. Marta Śliwowska załatwiła również ciężarówkę ubranek, które trafią nie tylko do ówczesnej pacjentki szpitala, lecz również do innych potrzebujących mam. Natomiast kobieta, której pomogła położna, czeka teraz na nowe mieszkanie, które organizowane jest przy wsparciu Fundacji Dialog.
W czwartek, 24 lipca, pani Marta odebrała gratulacje z rąk dyrektora USK Jana Kochanowicza.
- Jesteśmy dumni, że Pani pracuje w naszym szpitalu - powiedział szef placówki.