Produkcja nawozów sztucznych wstrzymana przez wzrost cen gazu
W tym tygodniu Grupa Azoty poinformowała o ograniczeniu i wstrzymaniu prac części swoich instalacji. Chodzi o produkcję amoniaku, który Grupa Azoty Puławy ograniczy do ok. 10 proc. możliwości produkcyjne. Dodatkowo w środę firma poinformowała o obniżce do minimalnego poziomu 43 proc. produkcji nawozów w swoich zakładach w Kędzierzynie-Koźlu. Komunikat o całkowitym wstrzymaniu linii wystosowała również firma Anwil.
Przyczyną jest oczywiście olbrzymi wzrost cen gazu, który doprowadził do tego, że produkcja nawozów przestała być rentowna. I ten problem dotyczy nie tylko polskich firm, ale wszystkich w Europie. Gaz ziemny to kluczowy surowiec wykorzystywany do wyrobu amoniaku, który służy do wytwarzania takich nawozów azotowych jak:
- mocznica,
- saletra,
- saletrzak,
- nawozy wieloskładnikowe.
Ceny nawozów nie rekompensują kosztów ich produkcji
W związku z tym szacuje się, że błękitne paliwo może stanowić nawet ponad 70 proc. kosztów produkcji nawozów azotowych. Z uwagi na to, że gaz ziemny jest rekordowo drogi, a wzrost cen nawozów jest nieproporcjonalnie mniejszy, wszystko sprawia, że producentom w Europie nie opłaca się wytwarzać produktu. To właśnie firmy na Starym Kontynencie najmocniej odczuwają wojnę w Ukrainie, bo gaz importują głównie z Rosji. A ta od końca marca mocno ogranicza podaż.
Nie tylko Grupa Azoty ogranicza produkcję nawozów w Polsce
Z tego powodu najgorszą sytuację mają ci producenci, którzy swoje firmy mają wyłącznie w Europie. Dominują tu Grupa Azoty oraz ich odpowiedniki z Węgier oraz Austrii, czyli kraje bez dostępu do morza (odpada wtedy opcja taniego importu).
Sytuacja na rynku nawozów jest krytyczna, a najgorsze może dopiero nadejść. Analitycy przewidują, że nawet 80 proc. polskich mocy produkcyjnych nawozów ograniczyło wytwarzanie. To wszystko oczywiście najpierw odbije się na rolnikach, którzy już narzekają na brak produktów.
Wzrost cen żywności w 2023 r. jest nieunikniony?
Na samym końcu sytuację najmocniej odczują klienci w Polsce. Wzrost cen żywności na początku 2023 r. jest nieunikniony. Mniejsza dostępność nawozów wpłynie na nawożenie, a to będzie skutkowało spadkiem wydajności plonów. Eksperci przewidują, że może to być nawet 40 proc. Jeśli do tego wszystkiego dodamy stale rosnące ceny energii, to należy spodziewać się gwałtownego wzrostu kosztów płodów rolnych i żywności. Podwyżkę odczujemy na początku 2023 r., a może nawet jeszcze późną jesienią obecnego roku.