Emilia Korolczuk z serialu "Rolnicy. Podlasie" nękana nawet w ciąży [5.03.2021]
Emilia Korolczuk nawet w ciąży nie ma łatwo. Popularność, którą przyniosły bohaterce występy w dwóch sezonach serialu dokumentalnego "Rolnicy. Podlasie" niejednokrotnie odbija się na jej życiu prywatnym. Rolniczka z Podlasia wielokrotnie apelowała do nadgorliwych fanów o to, by zachowali umiar w odwiedzaniu jej gospodarstwa. Szczególnie teraz, gdy Emilia Korolczuk jest w ciąży, spokój jest dla niej i jej bliskich na wagę złota. Niestety, tydzień premierą 3. sezonu "Rolników. Podlasie" zainteresowanie fanów wezbrało na sile. W miniony weekend pod jej domem wciąż przejeżdżały samochody. Wiele z nich się zatrzymywało, a ze środka wysiadali ludzie, którzy koniecznie chcieli zobaczyć miejsce, w którym kręcone są nowe odcinki serialu "Rolnicy. Podlasie". Większość nie miała nawet maseczek, a niektórzy potrafili bez pytania wejść na posesję Emilki. Rolniczka po raz kolejny zaapelowała do widzów, aby opanowali się z wizytami oraz swoim zachowaniem.
ZOBACZ TEŻ: Rolnicy Podlasie. Emilka z Laszek ma poważne problemy. "Chamstwo i buractwo"
- Niedziela. Wydawać by się mogło dzień spokojny, w którym można troszkę wypocząć, wyluzować - napisała Emilia Korolczuk na Facebooku. - Ale nie, nie da rady, bo od rana do godzin nocnych przez wioskę wiedzie autostrada! Niezliczone ilości samochodów osobowych, a nawet dźwig, busy, pogrzebówka, tiry... Każdy chce przejechać pod domem gdzie nagrywani są Rolnicy. Podlasie. Ludzie, zastanawiam się co Wy macie w tych głowach! Jest pandemia, dziś pod domem przejechało kilkadziesiąt aut, mnóstwo z nich się zatrzymało, wysiadali z nich ludzie, nie widziałam, żeby chociaż jedna osoba miała maseczkę! Do tego mamy czas porodów u kóz, nie jestem w stanie wybiegać galopem z uśmiechem do każdego, kto się sobie dla fantazji zatrzyma przy bramie... Co lepsze, dziś podczas wieczornych obrządków i w trakcie porodu jednej z kóz, zupełnie nie zwracając uwagi na ujadające psy wprost do koziarni wparował kompletnie pijany jegomość z papierosem w zębach wykrzykując radośnie nad słomą, że chce zwiedzić gospodarstwo. Jest mi brak słów.
"Rolnicy. Podlasie": Emilia Korolczuk ma poważne problemy z fanami
Niemniej spokojnie było w sobotę. Podczas południowych obrządków w gospodarstwie Emilki na podwórko wparowało dwóch zadowolonych z siebie mężczyzn.
- Na moje pytanie co tu robią, dlaczego weszli na posesję, skoro bramka jest zamknięta i biegają psy, odpowiedzieli, że myśleli, że skoro psy nie są uczepione na porządnych łańcuchach, tylko biegają sobie wolno, to nie gryzą i można sobie wchodzić, więc weszli - opowiada Emilia Korolczuk z Laszek.
Niestety, tego typu sytuacje w Laszkach nie są nowością. Rolniczka przywołała bowiem inne, równie skandaliczne zdarzenie:
- Obrządki, otwarta brama, bo wozimy bele, po wjeździe na podwórko spaceruje tata z kilkunastoletnią córką. Podczas prośby, żeby opuścili gospodarstwo, bo nie przyjmujemy gości i aby odblokowali wjazd, dostaję pytanie czy mam ser na sprzedaż, goście szybko wybierają rodzaj sera i dodatków, po czym pędzę do domu, pakuję ser, pędzę z powrotem... Gości i samochodu brak. Brawo rodzinka na numerach BMN! Ojciec dał popis kultury i świetny przykład młodej.
Przykra sytuacja spotkała Emilię i jej bliskich nawet w pierwszą rocznicę śmierci taty rolniczki. Najpierw rodzina poszła na mszę, potem jadła obiad. W gospodarstwie kilka godzin nikogo nie było. Ludzie pod nieobecność gospodarzy spacerowali po obejściu i zaglądali do budynków. Wyprosiła ich dopiero czujna sąsiadka.
- NIE MA GOSPODARZA - NIE WCHODŹ! - zaapelowała Emilka w mediach społecznościowych. - Nie chce mi się nawet wspominać o dziesiątkach telefonów dziennie z zapytaniem "dzień dobry do kogo ja się dodzwoniłem?" Nosz qźwa! Po cholerę dzwonisz, jak nie wiesz do kogo? Ale najprościej napisać, że Emilka jest niemiła. Tak, jestem, i to coraz częściej.