"Kołowrotkiem dla chomika" przez Ocean Atlantycki
Reza Baluchi został zatrzymany przez straż przybrzeżną około 110 km od wyspy Tybee w amerykańskim stanie Georgia. Do incydentu doszło 26 sierpnia tego roku. Jak podały służby, mężczyzna przez trzy dni odmawiał opuszczenia swojego "statku" i groził, że się zabije. Ostatecznie jednak udało się go sprowadzić na ląd.
"Na podstawie stanu statku funkcjonariusze ustalili, że Baluchi odbywał wyraźnie niebezpieczną podróż" - wyjaśniono w aktach sprawy. Jego wyprawa rozpoczęła się w czasie, gdy przygotowywano się do nadejścia potężnego huraganu. 44-latek podczas kontroli nie pokazał dokumentów potwierdzających rejestrację swojego pojazdu wodnego. Zaznaczył tylko, że do czasu zatrzymania "maszyna działała sprawnie".
Prowizoryczny twór Baluchiego wyglądem przypominał kołowrotek dla chomika i składał się z dużego, metalowego bębna oraz boi wypełnionych powietrzem. Ruch "statkowi" zapewniały z kolei specjalne łopaty.
Kolejna próba. "Nigdy nie zrezygnuję ze swoich marzeń"
To nie pierwszy taki wybryk Baluchiego. Podobnych eskapad podejmował się także w 2014 i 2021 roku.
44-latek swoje motywacje tłumaczył wówczas próbą zebrania pieniędzy na różnego typu cele charytatywne, między innymi na rzecz bezdomnych.
CZYTAJ TAKŻE: Niedźwiedź próbował sforsować ogrodzenie na granicy białorusko-litewskiej [NAGRANIE]
- Moim celem jest nie tylko zbieranie pieniędzy dla bezdomnych, ale też zbieranie pieniędzy dla Straży Przybrzeżnej, zbieranie pieniędzy dla policji i straży pożarnej. Służą społeczeństwu, robią to dla bezpieczeństwa i pomagają innym ludziom - powiedział.
Nigdy nie zrezygnuję ze swoich marzeń - podsumował żeglarz amator.