- Dostajemy informacje, że wiele osób nie dojechało na protest, gdyż siedzą w podtopionych autobusach miejskich - informowała speaker wydarzenia.
Wiele osób zapewne ze względu na pogodę zrezygnowało tego dnia z wychodzenia z domu. Był też jeszcze inny powód. To strach. Osoby, które identyfikują się ze środowiskami LGBT boją się okazywać swoje poparcie w Białymstoku. Strach ten pojawił się po pamiętnym marszu równości, który w stolicy Podlasia miał miejsce niemal rok temu.
Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana. [...] Jedenaste przykazanie: nie bądź obojętny, bo jeżeli nie, to się nawet nie obejrzycie, jak na was, jak na waszych potomków, "jakieś Auschwitz" nagle spadnie z nieba. – mówił Marian Turski, były więzień Auschwitz - to fragment zaproszenia na sobotni protest w mediach społecznościowych.
Organizatorzy akcji otwarcie wypowiedzieli swoją pozycję polityczną - Mamy dość odczłowieczania osób LGBT+ przez polityków PiS, w tym Prezydenta Andrzeja Dudę. Musimy zatrzymać tę falę nienawiści, zanim dojdzie do faktycznych aktów przemocy. Przed Teatrem Dramatycznym polityki już nie było. Pojawiły się trzy duże tęczowe flagi i kilka transparentów, nawołujących do tolerancji i zrozumienia. Protestu nie odwiedził też żaden ze znanych polityków.
Protest na placu Józefa Piłsudskiego w Białymstoku zorganizowała młodzieżówka partii Wiosna Przedwiośnie. Akcję wsparła partia Razem, Strajk Kobiet, KOD, Stowarzyszenie 9dwunastych oraz Inicjatywa Dla Białegostoku