Historia 5-letniego Marcela. "Wirus nieznanego pochodzenia"
Sprawę 5-letniego Marcela nagłośnili reporterzy programu "Interwencja". Chłopiec od dłuższego czasu ma poważne problemy ze zdrowiem. Pojawiły się one gdy miał zaledwie kilka miesięcy. To wtedy wystąpiły nawracające, silne bóle brzucha i silne wymioty. Od tego momentu trafiał regularnie do szpitala na leczenie.
Rodzice malca próbowali za wszelką cenę ustalić, co dolega ich synowi. Jednak bezskutecznie.
Podczas wypisywania ze szpitala każdym razem pojawiała się ta sama diagnoza.
Zawsze był wirus nieznanego pochodzenia wpisywany w karty szpitalne - tłumaczyła pani Anna, mama chłopczyka.
Brak prawidłowej diagnozy. Winny termometr?
Stan zdrowia dziecka pogorszył się w kwietniu 2022 roku i wówczas Marcel wylądował w suwalskim szpitalu. Stamtąd lekarze jednak szybko wypisali chłopca do domu. Stwierdzili, że nic mu nie jest.
Boże, jak on się turlał, jak on krzyczał z bólu, nie mogłem patrzeć - wyznał pan Marian, dziadek 5-latka.
W domu Marcel nadal cierpiał z powodu bólu brzuchu. Ojciec chłopca zmierzył mu temperaturę i okazało się, że miał 34 st. C. Natychmiast zadzwonił na pogotowie. Dyspozytor odmówił przyjazdu karetki. W zamian poradził, by wymienić termometr.
- 34 stopnie. Ja po zwierzątkach wiem, że to jest koniec, że śmierć nadchodzi. "Zmieńcie termometr" - jakbyśmy tu jakąś patologią byli. Pogotowie nie przyszło, a to helikopter powinien być i zawieźć go do Białegostoku - powiedział dziadek chłopca.
CZYTAJ TAKŻE: Dodatek szkolny na dziecko. Ile można dostać na wyprawkę szkolną?
Chory ostatecznie trafił do szpitala, w którym podjęto decyzję o przewiezieniu go do placówki w Białymstoku. Dopiero tam po zrobieniu szczegółowych badań wykryto u niego 15-centymetrowy torbiel na jelicie cienkim.
Ogromny guz był. Mówili, że do tej pory niczego takiego nie widzieli - wyjaśniła mama Marcela.
"Rodzice zaniedbali dziecko". Sprawa trafiła do sądu
Chłopiec przeszedł trzy operacje. Obecnie musi być karmiony przy użyciu specjalnej pompki przez kilkanaście godzin w ciągu dnia. Worki z pokarmem są dowożone z Centrum Zdrowia Dziecka. Jego stan zdrowia nadal nie jest dobry.
Rodzice poszkodowanego skorzystali z pomocy kancelarii adwokackiej. Chcieli polubownie dojść do porozumienia ze szpitalem w Suwałkach ws. zadośćuczynienia i renty dla synka.
Placówka, która wcześniej odmówiła pomocy, nie widzi swojej winy. W odpowiedzi jej przedstawiciele mieli napisać, że to "rodzice zaniedbali dziecko".
- Adwokat napisał do szpitala o wyjaśnienie w tej sprawie, to odpisali, że to nie jest ich wina, tylko wina rodziców, rodzice zaniedbali dziecko - powiedział ojciec 5-latka. Rodzice chłopca wnieśli sprawę do sądu.
Bieg charytatywny Roberta Ciulkina. Zobacz zdjęcia poniżej.