- Motywacja naszych zażaleń jest podobna, jak wniosków o tymczasowe aresztowanie. Motywujemy je przede wszystkim obawą matactwa procesowego, z powodu tego, że te osoby nie przyznają się i odmawiają składania wyjaśnień - powiedział PAP w poniedziałek szef sokólskiej prokuratury Artur Kuberski.
Zażalenia rozpoznaje sąd drugiej instancji - w tym przypadku Sąd Okręgowy w Białymstoku.
Do incydentu przy granicy z Białorusią koło wsi Szymaki doszło w poprzednią niedzielę. Jak widać na nagraniach umieszczonych w mediach społecznościowych, grupa osób weszła na pas drogi granicznej, użyła nożyc do metalu, zaczepiła liny i próbowała rozerwać zasieki z drutu kolczastego ułożone na granicy Polski z Białorusią.
Według oświadczeń osób uczestniczących w tej akcji zamieszczonych w mediach społecznościowych był to "akt obywatelskiego nieposłuszeństwa", w celu wyrażenia sprzeciwu "wobec okrutnej polityki rządu" i "zamykania granicy przed osobami, które uciekają ze swoich krajów w obawie przed torturami lub ewentualną śmiercią".
- Chcemy pokazać solidarność z nimi, jesteśmy gotowi ponieść za to konsekwencje - mówiły uczestniczki akcji.
Wszystkim 13 zatrzymanym postawione zostały zarzuty zniszczenia - wspólnie i w porozumieniu - mienia, czyli fragmentu zasieków zbudowanych na granicy, przy kwalifikacji, iż był to występek o charakterze chuligańskim. Straty materialne oszacowane zostały na ok. 600 zł; szkoda do 500 zł jest wykroczeniem.
Prokuratura wnioskowała o trzymiesięczne areszty dla całej grupy, ale sokólski sąd rejonowy tych wniosków w miniony wtorek nie uwzględnił. Jak mówił wówczas PAP obrońca podejrzanych mec. Rafał Gulko, sąd uznał, że nie ma w tej sprawie obawy matactwa, a kluczowy materiał dowodowy został zebrany. "Nie można też na dziś przesądzić, czy jest to przestępstwo, czy wykroczenie i wymaga to analizy akt sprawy" - dodał. (PAP)