Ostatnie lata pokazują, że sytuacja w opiece nad osobami niezdolnymi do samodzielnej egzystencji stale ulega pogorszeniu. Doniesienia mediów o przypadkach stosowania przez personel domów opieki społecznej przemocy psychicznej i fizycznej wobec swoich podopiecznych zaalarmowały Naczelną Izbę Kontroli. Kontrola przeprowadzona przez cztery Delegatury NIK w latach 2021-2024 wykazała szereg nieprawidłowości, które dotyczyły braku zapewnienia mieszkańcom skontrolowanych DPS niektórych podstawowych praw wynikających z Konstytucji RP i ustawy o pomocy społecznej. Najistotniejsze naruszone prawa to:
- prawo do wolności,
- prawo do nietykalności osobistej,
- prawo do ochrony zdrowia,
- prawo do bezpieczeństwa,
- prawo do intymności,
- prawo do godności.
Spokojna starość? Nie dla większości z nas
Według informacji przekazanych przez wojewodów za lata 2022-2023 44 proc. DPS-ów w skali kraju to placówki dla osób dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie oraz osób przewlekle psychicznie chorych. W skali tych 24 miesięcy zanotowano wzrost liczby pacjentów o 8 proc.: z ok. 37 tys. do prawie 40 tys. przy identycznej liczbie placówek (399 w 2023 r.). Zapotrzebowanie na opiekę instytucjonalną dla osób z zaburzeniami psychicznymi ciągle rośnie. Ale ogólna tendencja wzrostowa liczby chętnych do ośrodków takich jak DPS jest widoczna w całej Polsce. - Wynika ona ze względu na starzenie się społeczeństwa i wielochorobowość osób w wieku produkcyjnym - mówi nam Joanna Łabieniec, zastępca dyrektora Domu Pomocy Społecznej w Białymstoku. Placówki tego typu są zapełnione, a czas oczekiwania na przyjęcie, jak wynika z raportu NIK, może wynosić od 28 dni do nawet 6,5 roku. Jak przekazała nam zastępca dyrektora DPS Białystok, obecnie na miejsce oczekuje tam 80 osób. - W stosunku do roku poprzedniego odnotowaliśmy 50 proc. wzrost osób oczekujących w kolejce na wolne miejsce - dodaje.
Z niepokojem na najnowszy raport NIK zareagował również dr Paweł Grabowski, prezes Fundacji Hospicjum Proroka Eliasza w Makówce na Podlasiu i kierownik jej placówki stacjonarnej, który w ostatnim roku również dostrzega większy napór potrzebujących. - Przedstawione dane pokazują, że z tą opieką jest bardzo kiepsko. Rzeczywiście jest bardzo wiele ośrodków, gdzie tych ludzi traktuje się przedmiotowo, zaniedbań jest dużo, środki pieniężne pozostawione same sobie nie pomogą - zaczyna dr Grabowski. I zwraca uwagę, że zmiany są potrzebne z uwagi na demografię:
Pewnie sprawdzą się wyliczenia, że w 2050 roku co trzecia osoba będzie powyżej 65 roku życia. I z perspektywy wydłużenia czasu życia to pozytyw, ale inne badania pokazują, że chociaż się wydłużył nasz czas życia, to nie wydłużył się nasz czas życia w zdrowiu.
W związku z tym, za 25 lat w Polsce nie tylko będziemy zmagać się z problemem sporej liczby starych ludzi, ale również z tym, że w większości będą oni zależni od innych. Dlatego zwłaszcza teraz, kiedy w okresie przedświątecznym szpitalne oddziały w Polsce pękają w szwach (w większości od ludzi w podeszłym wieku), warto zadać pytanie: jak wygląda ich życie podczas świąt? A przy okazji: czy stary człowiek rzeczywiście nie jest w tych czasach nikomu potrzebny? I dlaczego warto u takich osób podtrzymywać chęć życia pełną piersią do ostatnich dni?
Polecany artykuł:
Człowiek stary, ale czy niepotrzebny?
Starość to nie jest temat popularny i obecny we współczesnych mediach. Z jednej strony na pewno nie pomaga wykluczenie cyfrowe większości tych ludzi. Z drugiej natomiast w dobie portali społecznościowych i świata nastawionego na szczęście i dobrobyt jednostki temat starości ma małe szanse na przebicie. Jest jeszcze trzecia kwestia: mianowicie to jak ludzie starzy pokazywani są w reklamach czy filmach. Zdecydowanie w zbyt przerysowany i wyidealizowany sposób. Dr Grabowski jednak słusznie zauważa, że to nie tylko czasy są złe:
Dla młodych ludzi starość to odległa galaktyka. Pamiętam siebie z czasów, kiedy byłem maturzystą, studentem, młodym doktorem. Wydawało mi się to tak odległe. Bo w tym czasie trzeba zdobywać świat i robić milion różnych rzeczy. Potem kiedy zaczynają chorować rodzice, umierają dziadkowie, przychodzi jakaś refleksja. A dobrze byłoby zastanowić się już wcześniej nad tym, że przecież nie jesteśmy nieśmiertelni.
To wszystko sprawia, że jako społeczeństwo najchętniej unikamy tematu starości i mówienia o cierpieniu, bardzo często zamykając się na kontakt z tymi ludźmi. A człowiek stary, jak mówi dr Grabowski, "to przede wszystkim osoba, która potrzebuje innych ludzi. W tym młodych ludzi". I apeluje, abyśmy nie bali się używać słowa "stary", bo to im nie pomaga, a jedynie zamiata problem pod dywan. Bo trzeba pamiętać, że tak jak mamy kryzys 3-latka, bunt nastolatka czy kryzys wieku średniego, to jest również kryzys wieku starczego. - Starsi ludzie też potrafią być w buncie, bo nagle zauważyli, że się marszczy skóra na szyi, nagle pojawia się jakaś zmarszczka albo jakiś niechciany brzuch, a potem jeszcze to raczydło, które zabiera go z tego świata. Więc to też jest arcyciekawe być, towarzyszyć, wspierać te osoby w tym wszystkim i patrzeć jak z tym kryzysem próbują sobie radzić.
Jednak zanim przejdziemy do tego, co my sami możemy dać starym ludziom, to zobaczmy, ile oni mogą przekazać nam. Dr Grabowski na przykładzie Hospicjum Prokora Eliasza w Makówku wskazuje na jedną najważniejszą kwestię. Mianowicie mądrość przeżytego życia:
- Moje pielęgniarki i lekarze, którzy pracują na przykład w hospicjum domowym zauważają jaką mądrością się z nimi dzielą. A nie oszukujmy się, to czasami są ludzie, którzy pokończyli trzy klasy podstawówki, ale to doświadczenie, wiedza z przeżytego życia, historie, które nam opowiadają, to coś niesamowitego. Refleksja, taki namysł nad życiem tych osób jest niewiarygodny.
Aktywne "dojrzewanie do nieba"
Otwarcie się na osoby starsze, może być nie tylko ciekawym, ale również wartościowym doznaniem dla każdego z nas. Dlaczego jednak starzy ludzie tak bardzo pragną do końca swoich dni żyć aktywną piersią? A przykład tego widać nie tylko w hospicjach czy domach pomocy społecznej, ale również w klubach seniora, które w dużych miastach w Polsce są w ostatnich latach niezwykle popularne.
Dr Grabowski ten ostatni etap nazywa "dojrzewaniem do nieba", czyli takim czasem, kiedy człowiek ciągle wzrasta do samej śmierci: - Nie jest tak, jak być może większość myśli, że człowiek w starości jest tylko workiem mięśni i kości, tylko wydalającym i wydzielającym, ale jest w pełni normalnym człowiekiem, który do ostatniej chwili się rozwija, nawet może przeżywając właśnie taki kryzys, jakim jest choroba nieuleczalna czy umieranie.
Dlatego w Hospicjum Proroka Eliasza w Makówce pierwszym najważniejszym zadaniem jest stworzenie dla przybywających prawdziwego domu. Chociaż ze względu na stan zdrowia osób, które tu trafiają, bardzo często przeżyte święta są dla nich tymi ostatnimi. - Do nas chorzy przyjeżdżają zazwyczaj na krótki turnus. Nie mamy wielu albo praktycznie nie ma osób, które by były u nas na przykład rok. Kwestia dolegliwości, z jakimi do nas trafiają pacjenci sprawia, że dla chorego święta spędzone u nas są tymi ostatnimi - opowiada dr Grabowski.
Stworzenie jednak dla tych osób odpowiedniej przestrzeni, tego, że czują się nie tylko bezpieczne, ale również zaopiekowane, zaopatrzone w podstawowe potrzeby, próbujące walczyć z depresją, sprawia, że uwalnia się w nich poczucie przynależności. I wtedy, jak przekonuje dr Grabowski, dzieją się cuda:
Ściany naszego hospicjum zdobią zdjęcia tych ludzi, którzy bardzo często po trafieniu do naszego ośrodka w stanie wielkiego zaniedbania, w momencie kiedy poczują się u nas jak rodzina, otworzyli się np. na kreatywność. Przykładowo osoby wróciły do czasów młodości, kiedy grali na akordeonie albo zaczęli tworzyć różnego rodzaju rękodzieła, po prostu w ostatnich miesiącach swojego życia uwolniła się w nich potrzeba kreatywności i aktywności, potrzeba przeżycia do końca swych dni pełną piersią. To zdumiewające.
Jak uczynić święta godnymi?
Dlatego ośrodki tego typu jak Hospicjum Proroka Eliasza i Dom Pomocy Społecznej w Białymstoku o te potrzeby swoich podopiecznych próbują jak najlepiej dbać przez cały rok. Szczególnie jednak w okresie świąt, kiedy najtrudniej, aby ten moment był jak najbardziej domowy i wniósł on najwięcej radości. Kluczowe są tu rodziny, które jak przekonują nas dr Grabowski i Joanna Łabieniec, aktywnie wspierają swoich bliskich w tym czasie, czy to biorąc udział w wigiliach organizowanych na miejscu, czy zabierając bliskich do swoich domów.
To wszystko również wpisuje się w ten czas "dojrzewania do nieba". Istotnym, jak zauważa dr Grabowski, nie tylko dla osób starych, ale również dla nas.
- Ja obserwując naszych pacjentów, jak wzrastają w tej swojej ostatniej drodze życiowej, sam przestałem bać się śmierci. Bo skoro oni, do samego końca wzrastają, żyją pełną piersią, można powiedzieć wyciskają ten swój ziemski byt jak cytrynę, to wydaje mi się, że my młodzi nie mamy czego się bać. Bo jeśli otrzymamy od kogoś taką szansę, to dlaczego z niej nie skorzystać? - kończy naszą rozmowę dr Grabowski.