Dochody Białegostoku w 2024 r. najwyższe w historii. Zadłużenie wzrośnie
Dochody Białegostoku w przyszłym roku mają wynieść około 2,54 mld zł, o niemal 300 mln zł, czyli o 13,3 proc. więcej w stosunku do obecnego roku - mówił Truskolaski w czwartek (16.11) na konferencji prasowej prezentując projekt. Wydatki mają sięgać 2,7 mld zł i w tych założeniach będą o blisko 10 proc. (prawie 240 mln zł) wyższe, niż w 2023 roku.
Zadłużenie na koniec 2023 planowane jest na poziomie 977 mln zł, a po 2024 będzie to 1,1 mld zł. Prezydent zwracał jednak uwagę, że nie ma zaplanowanego tzw. deficytu operacyjnego (taki jest w budżecie tegorocznym i sięga 41,7 mln zł), czyli straty na działalności bieżącej, a planowana jest niewielka nadwyżka operacyjna w kwocie 1,5 mln zł.
Budżet Białegostoku 2024. Na co planowane są wydatki?
Odnosząc się do źródeł przychodów Truskolaski zaznaczył, że bardzo mocno zmniejszył się udział środków unijnych.
- Można powiedzieć, że właściwie są to opary środków unijnych. To efekt ostatnich czterech lat rządów PiS, że zdaniem urzędników unijnych w Polsce była łamana praworządność, w związku z tym środki są po prostu blokowane, a negatywne efekty spadają również na nas - ocenił.
Planowane wydatki inwestycyjne są na podobnym poziomie, jak w tym roku i mają wynieść 263,7 mln zł. Największe inwestycje to te drogowe i w infrastrukturę miejską, to m.in. budowy ulic na osiedlach:
- Zawady,
- Starosielce,
- Bagnówka,
Będą też pieniądze np. na dalszą modernizację Parku Planty. - On się zwyczajnie zestarzał, przecież był zakładany w latach 30. ubiegłego wieku - mówił Truskolaski.
Budżet Białegostoku na 2024. Prezydent Truskolaski: Budżet nadziei
Truskolaski podkreślił, że pomimo wspomnianych powyżej liczb, jest to "budżet trudny". A szczególne kłopoty sprawił przy układaniu.
- Ja bym go określił mianem budżetu nadziei, można tak powiedzieć, że tylko nadzieja nam pozostała, dlatego że on też będzie wymagał zasilenia z budżetu państwa - dodał prezydent Białegostoku.
- Koalicja tych partii, która wygrała wybory, wpisała do programu zwiększenie dochodów jednostek samorządu terytorialnego i one są już potrzebne w kolejnym roku - mówił Tadeusz Truskolaski. Ocenił, że inflacja nie będzie szybko spadać i będzie też presja na podwyżki płac, nie tylko w oświacie.
W jego ocenie, rok 2024 pod względem finansów samorządów będzie podobny do obecnego i też będzie potrzebny interwencjonizm państwa. - Myślę, że mamy troszeczkę więcej głosu, niż było do tej pory, bo ta samorządność ma wrócić, ale to nie jest tak, że jeśli coś się zepsuło, to tak nagle można to odbudować - dodał.
Zobacz poniżej największe wady Białegostoku. Te kwestie najbardziej irytują mieszkańców stolicy Podlasia