Jak podaje Rynek Kolejowy, sytuacja producenta taboru kolejowego jest poważna ze względu na brak przetargów. W tej chwili spółka realizuje kontrakty zawarte w latach 2020 i 2021. Widać to również u konkurencji. 50 proc. produkcji Pesy zostało przeznaczonych na eksport, a w przypadku siedleckiego Stadlera – aż 80 procent.
Newag postawił sobie jeden cel: nie zwalniać pracowników. To rzadka strategia, ale w przypadku branży specjalistycznych, może okazać się jedyną słuszną drogą.
Spółka ma co najmniej dwukrotnie większe moce produkcyjne niż to, co obecnie może zebrać z rynku. Krótkowzroczna wojna polityków, przez którą Polska traci pieniądze z KPO odbija się na całej naszej gospodarce. Na całym świecie zamawia się tabor za setki miliardów euro - tylko nie u nas. A przecież podobno "stawiamy na kolej"
- przyznał w rozmowie główny inwestor Newagu Zbigniew Jakubas.
Polecany artykuł:
Wprowadzony czterodniowy tydzień pracy ma uchronić załogę przed zwolnieniami.
Pracownicy, którzy rozwijają się razem z nami od 20 lat to nasze największe aktywo. Nie chcemy zwolnić ani jednej osoby. Prędzej czy później zamówienia się pojawią, bo kolej to najbardziej efektywny i ekologiczny środek transportu. Jeden elektrowóz zastępuje przecież ponad 100 ciężarówek
- podkreślił w rozmowie.
Ograniczenie pracy do czterech dni ma potrwać co najmniej do końca kwietnia.
Brakuje nowych przetargów, bo nie ma środków na Krajowy Plan Odbudowy. Trwa też walka z czasem, bo by wykorzystać dofinansowania przyznane w ramach Polskiego Funduszu Rozwoju projekty trzeba zamknąć w 2026 roku. Budowa taboru kolejowego wymaga wcześniejszego zamówienia podzespołów. Newag liczy jednak, że trwający kryzys jest chwilowy.