Jagiellonia rozpoczęła w składzie niemal identycznym jak kilka dni temu z norweskim Molde. Jedynie pauzującego za żółte kartki Romanczuka zastąpił Nguiamba.
Raków ruszył od początku i już w 4 min. miał rzut karny, Ameyaw został delikatnie dotknięty przez Diegueza. Jedenastkę na gola zamieniła Ivi Lopez.
Sytuacja kontrowersyjna, bo obrońca Jagi cofał nogę, a napastnik Rakowa wykorzystał ten minimalny kontakt. Dziwne, że sędzia nie skorzystał z VAR-u. Prawdopodobnie Var był przez pierwszy 15 minut nie działał.
Jagiellonia ruszyła do ataku i stworzyła w kwadrans z pięć dobrych okazji, ale wszystkie strzały były niecelne.
Druga połowa
Jagiellonia rozkręcała się z każdą minuta i spychała Raków do głębokiej defensywy.
W 64. min. na boisku pojawił się Lamine Diaby-Fadiga, który kilka minut później błysnął zaliczając kapitalną asystę. To była 68 min, a pika trafił do Jesusa Imaza, który mocnym strzałem pod poprzeczkę pokonał bramkarza gości.
Raków jeszcze bardziej budował szyki obronne, a Jagiellonia wręcz przeciwnie, nacierała na bramkę z jeszcze większa siłą.
W 81 min. mocny strzał Pululu zdołał wybronić bramkarz Rakowa.
W 87 min. Raków wyszedł na prowadzenie 2:1 po strzale głową Zorana Arsenića.
Karny w doliczonym czasie
Prawdziwe emocje zaczęły się w 94 minucie, kiedy to jeden z piłkarzy Rakowa zagrał piłkę ręką w polu karnym. Sędzia musiała sprawdzić VAR, a za chwilę doszło do przepychanek między piłkarzami obu drużyn. Nerwowo było też na ławkach obu drużyn.
Do karnego zimną krwią podszedł Afimico Pululu i pewnie pokonał bramkarza gości.
Jagiellonia - Raków 2:2, po meczu pełnym niesamowitych emocji i zwrotów akcji.
Spotkanie obejrzało ponad 17 tys widzów.