12 marca, tuż po północy, 33-letni mieszkaniec województwa dolnośląskiego zadzwonił na numer alarmowy 112, informując, że w centrum miasta sprzedawane są narkotyki. Zgłaszający poinformował, że jest zarażony koronawirusem. Na miejsce natychmiast udała się załoga karetki pogotowia i patrol policji.
Mężczyzna sam wyszedł ze szpitala. Był w grupie RYZYKA! Policjanci ruszyli w pościg
Chciał przyspieszyć przyjazd patrolu. Powiedział, że ma koronawirusa
Jak się szybko okazało, 33-letni mieszkaniec powiatu dzierżoniowskiego był pijany i całkowicie zdrowy. Zamiast do szpitala, trafił na izbę wytrzeźwień, a w czwartek rano został ukarany mandatem karnym w wysokości 500 złotych za bezpodstawne wezwanie służb ratunkowych.
- Policjanci przypominają o konsekwencjach wobec osób, które wykorzystując zagrożenie zarażeniem koronawirusem, próbują negatywnie wpłynąć na działanie służb - przestrzega komunikat na stronie podlaskiej policji. - Oprócz konsekwencji prawnych i finansowych pamiętajmy o tym, że blokując telefon alarmowy, uniemożliwiamy połączenie osobie, która faktycznie może tej pomocy potrzebować. Zaangażowanie służb w takich sytuacjach powoduje to, że w tym czasie nie mogą być w miejscu, gdzie pomoc jest konieczna.
Zgodnie z kodeksem wykroczeń: "kto ze złośliwości lub swawoli, chcąc wywołać niepotrzebną czynność fałszywym alarmem, informacją lub innym sposobem, wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo inny organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 złotych
Jeżeli wykroczenie spowodowało niepotrzebną czynność, można orzec nawiązkę do wysokości 1000 złotych".