Festiwal zainaugurował nową scenę w Hajnówce Centralnej – Stacji Kultury premierą “Hazard Life”. Mocnymi punktami były też parady z maskami i lampionami oraz koncert żydowskich kołysanek w synagodze w Orli.
Hajnówka Centralna czyli dawny dworzec była bazą główną festiwalu. Po remontach (które jeszcze trwają) po raz pierwszy dworzec otworzył się tak szeroko dla odwiedzających
Zarówno premierowy spektakl “Hazard Life” jak i inne przedstawienia odnosiły się - mniej lub bardziej - do covidowej rzeczywistości. Wiele osób wzięło udział w paradzie “Danse Macabre”, która przeszła ulicami Hajnówki. Widowiskowe, makabryczne maski nawiązujące do meksykańskiego kultu Świętej Śmierci (Santa Muerte), wszystkim kojarzyły się z tym co przeżywaliśmy przez ostatni rok.
- Od pandemii nie sposób było uciec, ale przygotowując program mieliśmy też przeczucie, że ludzie chcą odreagować, czyli po prostu się rozerwać. Nie pomyliliśmy się. Spektakle „Sweet Home on Wheels”, norweskiego Studium Actoris, „Jemioła&Szwed” Fundacji Sztukmistrze czy offowy i bezkompromisowy „W oczy mi patrz: Recital Samanty” wzbudziły aplauz, a czasami salwy śmiechu - mówi Agata Rychcik-Skibiński ze Stowarzyszenia Kulturalnego “Pocztówka”, koordynatorka Festiwalu.