Zabawa polega na tym, że przy okazji zakupów w Biedronce klienci otrzymują specjalne naklejki, które następnie mogą wymieć na maskotki. Truskawki, marchewki, rzodkiewki - wszystkie uśmiechnięte i kolorowe. Okazuje się jednak, że te niepozorne pluszaki mogą wywołać spore zamieszanie.
Informacji o tym, że w ferworze walki o Świeżaki mogą wydarzyć się naprawdę przeróżne rzeczy, jest bez liku. Tego typu wpis pojawił się również na fanpage'u Nienormalny Białystok. Autorka opisuje w nim sceny, które rozegrały się w jednej z podbiałostockich biedronek.
- (...) I zaczęło się piekło. Karyna rozdarła mordę, że już wykupione, a to ostatni, że to niesprawiedliwe, że ona ma takie same prawo kupić ten czosnek, jak wcześniej jakiegoś tam kalafiora. Podziwiam kasjerkę, że dalej cierpliwie jej wyjaśniała, ale Karyna postanowiła podziałać po swojemu. Wyszarpała kasjerce tę maskotkę i zaczęła upychać sobie do torby, więc kasjerka wstała i wezwała ochronę - czytamy na profilu.
Z relacji autorki wynika, że później było już tylko gorzej:
- Obsługa kazała jej wyjść, bo zawołają policję - ale to nie koniec. Przede mną stał jeszcze jakiś chłopak, tak z 21 lat na oko, wziął od kasjerki tę maskotkę i mówi, że on akurat będzie miał tyle naklejek za zakupy, które zrobi, że mu na tę maskotkę starczy, więc WEŹMIE DLA PSA. Powiedział chyba, żeby wkurzyć tę babę, ale to bez znaczenia - ona dosłownie UPADŁA NA PODŁOGĘ i zaczęła bić pięściami, że w żadnym sklepie już nie ma tego czosnku, a ona MUSI go mieć - czytamy na Nienormalny Białystok.
Chociaż zdarzenie to wydaje się zupełnie oderwane od rzeczywistości, to nie jest nieprawdopodobne. Podobne opisy bardzo często pojawiają się w innych miastach. Sfrustrowani klienci Biedronki nierzadko wstawiają zdjęcia.